A to z powodu ukończenia "Ogromnego kota"!
Jak już wcześniej się chwaliłam, zaczęłam ponad rok temu szyć córce narzutę na łóżko.
Najpierw były pomysły, projekty, potem szukanie wzorków, tkanin, znowu zmiana koncepcji, kolejne poszukiwania odpowiednich tkanin. Później był okres okropnego marudzenia oraz wątpliwości... Potem znowu było ogromne natchnienie. A potem były wakacje. A potem była szkoła dzieci. Następnie święta i milion wymówek po drodze. Łącznie z dokupywaniem tkanin: więcej i więcej!
Ale wczoraj nadszedł magiczny dzień i udało mi się skończyć!
Nie jest oczywiście tak, że mi się to podoba. Moja wyobraźnia podsuwała mi całkiem inne widoki... Ale zadowolona jestem, że skończyłam, że mi się jakoś tam udało! A już się bałam, że w międzyczasie moja córka "wyrośnie" z tego projektu.
A było to tak, że strona z brązowym tłem jest pomysłu córki! Spód mogłam zaprojektować ja. Chciałam, żeby narzuta miała dwie strony ładne - żeby można było różnie ją kłaść. I ta "moja" strona wyszła bardzo pstrokata! A miała być tylko w kolorach: brąz, zieleń i róż...
Oto efekty:
Druga, pstrokata strona:
Przy szyciu tej narzuty wiernie pomagała mi i kibicowała... kotka!
Nie ma to jak dobry pomocnik: fachowo i rzetelnie wykonywała swoje obowiązki!
Tutaj robimy pikowanie maszynowe:
A teraz pikowanie ręczne (wszystkie wąsiki kocie są jednocześnie pikowankami):
Cała narzuta sięga pierwszego piętra!
Zdjęcia robione w porannym słońcu. Niestety w ogródku jeszcze nie jest zielono... Ale niedługo wiosna!