Za głosem niejakiej Celiny buszującej w internecie na różnych forach, uszyłam poduszki dla dzieci niepełnosprawnych. Całą akcją szycia kieruje właśnie Cela i wszelkie inne dane organizacyjne zna ona. Ja szyję! ;-)
Tutaj jest link do zdjęć Celiny https://picasaweb.google.com/105658013804024641735/PoduszkiPatchworkoweDoPrzekazaniaIPrzekazaneDlaDzieciW20112012Roku
Moje prace z zeszłego roku też tam są!
Na razie mam dwie poduszki.
Trzecia dopiero się szyje.
A w sobotę chcę jechać do Gdańska na wspólne wielkie szycie poduszek na tą właśnie akcję!
Jeśli dojadę- to później Wam opowiem...
W zeszłym roku było cudownie: miła atmosfera, fajne babeczki i mnóstwo szycia!
Jeśli jest jeszcze ktoś chętny - to niech się zgłasza. Czasu zostało niewiele!
Ale Celina poduszki przyjmuje cały rok. Także w razie gdyby - to można zdążyć na inną akcję.
czwartek, 20 września 2012
Naga prawda
o wycenie pracy naszych rąk.
Warto przeczytać u Kaaji!
Tutaj link: http://namiotle.pl/4350/patchwork-co-jak-i-za-ile-wycena-r%C4%99kodzie%C5%82a/
I ja bym jeszcze dopisała o związku emocjonalnym z każdą wykonywaną pracą.
Bo tego ile serca w każdą rzecz się wkłada - to już nie da się wyliczyć.
A ja nie umiem tak na odwal, tak taśmowo i na akord!
Pozdrawiam wszystkich Rękodzielników i Miłośników tychże.
Warto przeczytać u Kaaji!
Tutaj link: http://namiotle.pl/4350/patchwork-co-jak-i-za-ile-wycena-r%C4%99kodzie%C5%82a/
I ja bym jeszcze dopisała o związku emocjonalnym z każdą wykonywaną pracą.
Bo tego ile serca w każdą rzecz się wkłada - to już nie da się wyliczyć.
A ja nie umiem tak na odwal, tak taśmowo i na akord!
Pozdrawiam wszystkich Rękodzielników i Miłośników tychże.
sobota, 15 września 2012
Znalazłam!
Znalazłam to, czego szukałam.
Kurs filcowania.
Dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach i oto efekty.
Wyjątkowo pani Beata pozwoliła zabrać produkcję do domu, żeby można było pochwalić się rodzinie. Wszystkie następne zostaną w klubie i dopiero na koniec kursu będzie je można zabrać. A piszę to dlatego, że być może przez długi, długi czas nie pochwalę się następnym filcowankiem.
To są moje pierwsze w życiu filcowe "dzieła".
W tak zwanym międzyczasie wydziergałam też skarpetki.
Dla Doroty:
Kurs filcowania.
Dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach i oto efekty.
Wyjątkowo pani Beata pozwoliła zabrać produkcję do domu, żeby można było pochwalić się rodzinie. Wszystkie następne zostaną w klubie i dopiero na koniec kursu będzie je można zabrać. A piszę to dlatego, że być może przez długi, długi czas nie pochwalę się następnym filcowankiem.
To są moje pierwsze w życiu filcowe "dzieła".
Dla Doroty:
Dla mnie:
Dla męża:
Pozdrawiam serdecznie!!!
czwartek, 6 września 2012
Dziś będzie o miłości
Do bliźniego swego!
Opiszę dziś mój sposób na wyjście z czarnej dziury...
Od miesiąca mam straszny zastój "twórczy". Nie idzie mi szycie... Pomysłów mam wiele, ale wykonanie ich przekracza moje możliwości. I psychiczne i fizyczne. No, dół po prostu totalny.
Wpadłam sobie zatem na doskonały pomysł, że trzeba mi czegoś nowego! Otoczenia zmienić nie mogę, rodziny tym bardziej. A nawet nie chcę! Praca, dom, dzieci, miasto - to musi pozostać.
Ale gdyby tak wyjść do ludzi?
A przy okazji nauczyć się czegoś nowego???
Nowego rękodzieła???
Poszłam więc pełna optymizmu i euforii, że oto nadarza się niesłychana okazja naprawienia siebie, do miejscowego domu kultury. Akurat zaczynają się różne zajęcia, w tym plastyczne a na domiar szczęścia w ogłoszeniu było "klub twórców ludowych i rękodzieła artystycznego" dla dorosłych!
Przecież nic więcej mi do szczęścia nie trzeba było!
Dzwoniłam przez kilka dni na podane numery. Nikt nie odbierał. Poszłam dzisiaj osobiście, odnalazłam panią, ukryty w labiryncie pokój 29.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Proszę pani, przyszłam dowiedzieć się czegoś o tym klubie, co to jest, jaki jest program i w ogóle.
- Spotykamy się raz na kwartał. Kosztuje to 30 zł. I w tej cenie mamy stragan na jarmarku za darmo.
- To o co chodzi w tych spotkaniach?
- Jak to o co? Jak to o co?! Przecież mówię, że spotykamy się raz na kwartał. Podaję różne terminy imprez wraz ze stoiskami twórczości ludowej!
- A czy na tych spotkaniach wymieniacie się może swoimi doświadczeniami, umiejętnościami?
- Na jarmarku może to pani sobie wymienić!!!!
- A na zajęciach nie?
- Tu nie ma żadnych zajęć!!!! Żadnych zajęć!!!! Co pani sobie myśli, że ile by to kosztowało?!!!! Przecież rękodzieło to drewno, to ceramika, to koraliki...!!!!
- WIEM! Sama robię "rękodzieło" i wiem, że to pojęcie ma szerokie znaczenie.
- No to co pani sobie myśli, ile by to kosztowało!!!!!!
Myślę, myślę... Jeszcze się nie poddaję.
- No właśnie. A nie można by tak po kolei robić zajęć z ceramiki? Z drewna? Z koralików???
- A co pani sobie myśli!!!! Tutaj sami TWÓRCY przychodzą!!!
Nie wytrzymałam... Poddałam się.
Powiedziałam grzecznie "do widzenia" i wyszłam.
Trochę się powkurzałam. Potem pośmiałam. I znowu powkurzałam.
No bo co ja też sobie ubzdurałam?!
Co ja sobie myślałam w ogóle???
Że pani będzie łaskawa dzielić się ze mną swoją wszechogarniającą wiedzą, twórczością artystyczną dla wtajemniczonych? O nie, nie! Nie ma tak łatwo!
Tym sposobem, zupełnie nie zamierzonym - wyszłam z dołka!!! :-)
Idę szyć!!!!
Pokażę tylko jeszcze poduszkę uszytą przed wakacjami. Na prezent urodzinowy dla osiemnastolatki. Urodziny były przekładane, ale już się odbyły i mogę się pochwalić.
Niektóre tkaninki dostałam od Gazyni. Dziękuję Ci Gazyńko serdecznie!!!
Opiszę dziś mój sposób na wyjście z czarnej dziury...
Od miesiąca mam straszny zastój "twórczy". Nie idzie mi szycie... Pomysłów mam wiele, ale wykonanie ich przekracza moje możliwości. I psychiczne i fizyczne. No, dół po prostu totalny.
Wpadłam sobie zatem na doskonały pomysł, że trzeba mi czegoś nowego! Otoczenia zmienić nie mogę, rodziny tym bardziej. A nawet nie chcę! Praca, dom, dzieci, miasto - to musi pozostać.
Ale gdyby tak wyjść do ludzi?
A przy okazji nauczyć się czegoś nowego???
Nowego rękodzieła???
Poszłam więc pełna optymizmu i euforii, że oto nadarza się niesłychana okazja naprawienia siebie, do miejscowego domu kultury. Akurat zaczynają się różne zajęcia, w tym plastyczne a na domiar szczęścia w ogłoszeniu było "klub twórców ludowych i rękodzieła artystycznego" dla dorosłych!
Przecież nic więcej mi do szczęścia nie trzeba było!
Dzwoniłam przez kilka dni na podane numery. Nikt nie odbierał. Poszłam dzisiaj osobiście, odnalazłam panią, ukryty w labiryncie pokój 29.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Proszę pani, przyszłam dowiedzieć się czegoś o tym klubie, co to jest, jaki jest program i w ogóle.
- Spotykamy się raz na kwartał. Kosztuje to 30 zł. I w tej cenie mamy stragan na jarmarku za darmo.
- To o co chodzi w tych spotkaniach?
- Jak to o co? Jak to o co?! Przecież mówię, że spotykamy się raz na kwartał. Podaję różne terminy imprez wraz ze stoiskami twórczości ludowej!
- A czy na tych spotkaniach wymieniacie się może swoimi doświadczeniami, umiejętnościami?
- Na jarmarku może to pani sobie wymienić!!!!
- A na zajęciach nie?
- Tu nie ma żadnych zajęć!!!! Żadnych zajęć!!!! Co pani sobie myśli, że ile by to kosztowało?!!!! Przecież rękodzieło to drewno, to ceramika, to koraliki...!!!!
- WIEM! Sama robię "rękodzieło" i wiem, że to pojęcie ma szerokie znaczenie.
- No to co pani sobie myśli, ile by to kosztowało!!!!!!
Myślę, myślę... Jeszcze się nie poddaję.
- No właśnie. A nie można by tak po kolei robić zajęć z ceramiki? Z drewna? Z koralików???
- A co pani sobie myśli!!!! Tutaj sami TWÓRCY przychodzą!!!
Nie wytrzymałam... Poddałam się.
Powiedziałam grzecznie "do widzenia" i wyszłam.
Trochę się powkurzałam. Potem pośmiałam. I znowu powkurzałam.
No bo co ja też sobie ubzdurałam?!
Co ja sobie myślałam w ogóle???
Że pani będzie łaskawa dzielić się ze mną swoją wszechogarniającą wiedzą, twórczością artystyczną dla wtajemniczonych? O nie, nie! Nie ma tak łatwo!
Tym sposobem, zupełnie nie zamierzonym - wyszłam z dołka!!! :-)
Idę szyć!!!!
Pokażę tylko jeszcze poduszkę uszytą przed wakacjami. Na prezent urodzinowy dla osiemnastolatki. Urodziny były przekładane, ale już się odbyły i mogę się pochwalić.
Niektóre tkaninki dostałam od Gazyni. Dziękuję Ci Gazyńko serdecznie!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)